niedziela, 31 lipca 2011

Konsumpcja

Konsumpcjonizm na jarmarku, 
przynajmniej jakoś pachnie inaczej.
Kompilację zrobiłem na corocznym
Jarmarku Kaszubskim we Wdzydzach
Kiszewskich, polecam amatorom.
Kiedy wreszcie skończą się te deszcze, niże, zimne noce i wszechobecne chmury? Od tego głupie myśli chodzą mi  po głowie i mam wrażenie, że nic się nie udaje, nawet kupno głupiej półki urasta do rangi mega problemu. Zakupy w hiper-, czy innym megamarkecie zazwyczaj mnie dołują. Ilość tych wszystkich "dobrodziejstw", których i tak nie kupię, bo są niepotrzebne, albo mnie na nie nie stać, przytłacza mnie. Niby to wygodne, niby dostęp do wielu produktów, plus dodatkowe stoiska banków, telefonii, pralnio-prasowalni, restauracji z tanim, dobrym jedzeniem ... i to wszystko połyka człowieka w paszczę wieloryba, a najbardziej dzieci, zachwycone i wychowywane na wiernych przyszłych klientów ze spapranymi i spranymi mózgami. Przeprowadzka do Krakowa uświadomiła mi jak bardzo gromadzimy materię. Ile niepotrzebnych rzeczy wyrzuciłem do koszów na śmieci. Ludzkość to jednak zbieracze i kolekcjonerzy (uśmiecham się pod nosem patrząc na moją kolekcję dzwonków) materii nadającej się w większości do zsypu. Chcąc nie chcąc jestem materialistą, choćbym nie wiem jak bardzo afirmował swój idealizm, to wierzcie mi materia nie jest złudzeniem.

PS. A półki do łazienki i tak nie kupiliśmy

piątek, 29 lipca 2011

Komunikacja miejska

Dużo czasu zajęło mi uczenie się autobusów odjeżdżających z mojego osiedla (całe poprzednie wakacje), a tu dzisiaj wielkie bum! Tramwaj na Małym Płaszowie uruchomiony i autobusy mają zupełnie inną trajektorię.... więc pozostają szyny i rowerek, dlatego apeluję: czytajcie Miłosza!!!




TAK MAŁO

Tak mało powiedziałem.
Krótkie dni. 

Krótkie dni,
Krótkie noce,
Krótkie lata. 

Tak mało powiedziałem,
Nie zdążyłem. 

Serce moje zmęczyło się
Zachwytem,
Rozpaczą,
Gorliwością,
Nadzieją. 

Paszcza lewiatana
Zamykała się na mnie. 

Nagi leżałem na brzegach
Bezludnych wysp. 

Porwał mnie w otchłań ze sobą
Biały wieloryb świata. 

I teraz nie wiem
Co było prawdziwe. 

Rowerem nad Wisłą

W końcu po kilku dniach zaświeciło słońce, wytargałem więc swój rower i ruszyłem na trasę, którą podążają chyba wszyscy Krakowianie i turyści... nad bulwarem. I jednak warto, trasa widokowo piękna, spokojna, można odpocząć, położyć się na trawie, poczytać książkę, poczuć się wolnym. Osobiście uwielbiam Wisłę, od dziecka mnie pasjonowała, szczególnie wtedy kiedy, jako maluch byłem świadkiem jej siły i ogromu, wzięła się pod pachę razem z Zalewem Wiślanym i wyszła na imprezę na Żuławy niszcząc co się dało. Pokochałem ją co roku kiedy wylewa na wiosnę w międzywale i staje się dwukrotnie większa. Uwielbiam spacery w letnie wieczory nad bulwarami czy to w Krakowie, Kazimierzu czy w Tczewie, bo tam chyba są najpiękniejsze. Lubię zaczepiać rybaków, albo żeglarzy w malutkich przystaniach, pogaworzyć o wolności rzeki. 

Ecce homo na ścianie klasztoru Norbertanek, wraz 
ze wspomnianym detalem i "oknem" na świat, 
ale jaki ten świat?
Każde miasto od strony rzeki wygląda jakoś inaczej, czysto, nie skażona śmieciami ani ludźmi, chyba najładniej Grudziądz i Tczew. Kraków zachwycił mnie oczywiście Wawelem i klasztorem Norbertanek, niby oczywiste, ale wielkie i piękne.  Na ścianie klasztoru znajduje się rzeźbiona scena "Ecce homo", która jest przecież częstym tematem sztuki sakralnej, ale tym razem zatrzymałem się w lekkim osłupieniu i zachwycie. Przyjrzałem się dokładnie figurze św. Jana i zobaczyłem dwóch Janów, tak jakby z ciała Apostoła wychodziła jego świętość, apokaliptyczna zdolność widzenia "więcej i bardziej" niż zwykły śmiertelnik. Poza tym sama kompozycja niezwykle skromna, prosta jest godna  chwili zadumy. 
Jestem już stary :-) zrobiłem na rowerze ok 20 km, oj czuję to w każdym mięśniu. wieczorem padłem jak foka  leżąca na brzegu, bez ruchu, tylko pokazując palcem i głową co robić. Odczuwałem dumę, mimo słabości. 
A propos rowerowni, to poznałem bardzo miłego i profesjonalnego zapaleńca, który zrobił mi przegląd i naprawił co trzeba, polecam bardzo: http://www.v-brake.pl/?vbrake=kontakt , dzięki niemu mogłem, i mam nadzieję, dalej będę podziwiał Kraków z lotu roweru.

poniedziałek, 25 lipca 2011

Początek

No to się zaczęło. Mam rok wolnego czasu. Nie miałem żadnego kryzysu, ani problemów egzystencjalnych.... na te chyba już jestem za stary. Przyjechałem w trochę inny  świat i chcę go opisać.... oczyma Pomorzaka, Kociewiaka z zamieszkania, Kaszuba z serca i ducha.
Kraków był mi znany i bliski od wielu lat, ale zawsze były to wizyty "mimochodem, przejazdem, na wpadnięcie", choć od prawie dwóch lat jest moim alter ego mieszkaniowo-życiowym. Decyzja o przeprowadzce została podjęta wiele miesięcy temu, wszystko jakieś takie racjonalne, przemyślane. Romantyzm przypałętał się za mną w chwili przeprowadzki... trochę łez, zagubione paczki przez kuriera, burzowe niebo, próba rozpakowania kartonów i tak, w napchanym mieszkaniu...
Moje pierwsze spotkanie jako tymczasowego Krakusa z Krakusami urzędowymi miało miejsce w przychodni, stwierdziłem, że licho nie śpi i zaczniemy od lekarza, bo a nóż, widelec zabraknie leku na prostatę, albo serce i będę w wielkiej czarnej d... Pani była niezwykle grzeczna, uprzejma ....i nieugięta. Zapomniałem dowodu osobistego, na nic się zdały błagania, że mam przy sobie prawko, aktualne R-MUA. Nic! Ani mój urok osobisty, ani manipulacja nie zadziałały. Dowód i koniec. Kiedy wróciłem z dokumentem po paru minutach, profesjonalnie i bardzo ciepło zostałem przyjęty, podpisałem potrzebne dokumenty i już. Na moje pytanie: czy w tejże przychodni bywają dni kiedy jest Sodoma i Gomora, otrzymałem zapewnienie, że mogę być spokojny. No to jestem. Blog założony, porządek w chałupie. To teraz tulikanie....