czwartek, 4 sierpnia 2011

Manggha

Yoshihiro Suda, Sens stałości
Kolejny dzień słońca trzeba było wykorzystać na głębsze i coraz dalsze zapoznawanie się z miastem. Na cel wybrałem Mangghę - Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej. Nie jestem zbytnim amatorem sztuki Dalekiego Wschodu, ale techniki jak najbardziej, dodać do tego ducha i palec twórczy Wajdy, miałem dość wysokie oczekiwania. No i niestety rozczarowałem się równie mocno, liczyłem, że już przy wejściu przywita mnie robot, kawę poda super wypasiony ekspres, albo obsłuży mnie jakaś miła gejsza. Zobaczyłem za to, kilka zwykłych muzealnych grafik, pudło po samuraju, remont sal... Najgorsza była niekompetencja pracowników; pani, która w okienku obsługując klientów opychała się śniadankiem, inna instruując mnie, o galerii nr 2 na parterze, której nie było.... bo pani zapomniała, że jest nieczynna. Obsługa księgarni, w de facto pomieszczeniu o dość niezłej akustyce, wyzywało się od chamów. Byłem na tyle zniesmaczony, że kawusię już sobie podarowałem. ALE jedno piękne światło zaświeciło w tym przybytku: Yoshihiro Suda, który w swojej sztuce rzeźbiarskiej kontynuuje tradycję japońskiego drzeworytu, tworząc delikatne i precyzyjne przedstawienia roślin. Jego „modelami” są rośliny i kwiaty rosnące przy ścieżkach, kwiaty z gór, kwiaty w ogrodach i w kwiaciarniach. Wchodząc do pomieszczania wystawowego, składającego się z kilku ascetycznych pokoi, w których do jednej tylko ściany przyczepiony był jeden kwiat, natychmiast ogarnęła mnie błogość, autentyczny, mistyczny związek ze sztuką czystą, totalnie minimalistyczną. Przypomniałem sobie puste wręcz kartki pocztowe, wysyłane przez wujostwo z Japonii, które docierały do naszego domu w latach 70-tych. Te niewielkie kwiaty, samotnie przebijające się ze ścian są wykonane z drewna, każdy płatek, dziurawy listek, łodyga. Mysterium natura subtilia. Niesamowite wrażenie lekkości bytu, siły natury, i jakiejś nieokreślonej radości życia. Ta praca zrekompensowała pozostałą bylejakość. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz