poniedziałek, 23 stycznia 2012

Sen o Dolinie

Klasztor w Czernej w Dolinie Eliaszówki
Dolinki Krakowskie to dla mnie ewenement przyrodniczy w skali kraju, mnie osobiście zachwycają ogromnie. Dolinki leżą na południu Jury, rozciągają się między Krakowem a Krzeszowicami i Olkuszem. To niewielkie wąwozy krasowe, skałki wapienne, których jest tu bez liku mają ślady dna morskiego, pełno tam koralowców, jeśli jest się cierpliwym można znaleźć wiele form zwierzęcych i roślinnych. To niesamowite, że tak naprawdę chodzi się po dnie morza. Lubię tam jeździć po ciszę i spokój. Pomimo, że to bardzo atrakcyjne miejsce, niewielu tu turystów, głównie rowerzyści i amatorzy nauki wspinania, szczególnie na znanej i lubianej Dupie Słonia w Dolinie Będkowskiej. Jest tych dolin kilka: idąc od wschodu (największe) Dolina Kluczowody z pozostałościami zamku z XIV w., Dolina Bolechowicka, Dolina Kobylańska, ma kilka wymyślnych skał, np. Bodzio, Wzgórze Dumań, Dolina Będkowska, chyba najpiękniejsza, wiele tam skał, niesamowity wodospad Szum, znajduje się tam takżeJaskinia Nietoperzowa, Dolina Szklarki, Dolina Racławki, Dolina Eliaszówki – otaczająca klasztor Karmelitów Bosych w Czernej, który zwiedziłem jesienią tego roku, przepiękne miejsce.
Na Dupie Słonia w Dolinie Będkowskiej (słodkie lato)
Na Jurze oczywiście zima pełną gębą, śnieg zalegał
dosłownie wszędzie, lasy, pola, ulice, wszystko białe, widok jak z bajki. Jednak to co mnie, najbardziej uderzyło, to wszechobecny śpiew ptaków rozlegający po całej miejscowości i w okolicznych lasach. Mnóstwo ćwierkania, gwizdów, melodii, nawoływań i pisków ptasich jakby to była wiosna, a nie środek zimy, szalejące w żywopłotach wróble, sikory wszelakich maści, rodzinne stado raniuszków, które lubią towarzystwo sikor i często razem spędzają zimę.

Skały pod Czyżową Górą w Dolinie Racławki
Wśród drzew leniwie przelatywały kwiczoły, wrzeszcząc swoim znajomym skrzekiem. Kosy, jak zwykle mało lękliwe, dawały się obserwować także przy żerowaniu na pozostałych jabłkach, las dookoła wsi śpiewał, niesamowite wrażenie. Gdzieś w oddali dało się słyszeć także gwizd drapieżników, pewnie myszołowa.
I tak krótki, zimowy dzień upłynął ponownie w coraz to dla mnie piękniejszej Jurze.
Zakończyliśmy go w nowej przydrożnej karczmie Chochołowy Dwór, wystrój i urządzenie na wysokim poziomie, natomiast kuchnia... lepiej nie jeść krewetek, ani makaronów, pewnie już tam nie wrócę, nawet po smakowity chleb, który sami pieką, bo też i jego cena 15 złociszy, to lekka przesada.




2 komentarze:

  1. Dolinki znam, ściślej rzecz biorąc znałam, bo wszystkie zaliczyłam tak dawno, że nic z nich nie pamiętam, wrażenie zostało, wspomnienie lat szkolnych i studenckich - nie wiem, czy to nie cenniejsze, w końcu same miejsca można zobaczyć jeszcze raz, a czas nie wróci.
    Tylko Pustyni Błędowskiej żal, zarasta podobno?
    Zatem wpisuję na listę miejsc 'do uzupełnienia';)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałem, że Pustynie mają znowu zapiaszczać, że lepiej jej było jak była wielką plażą. W sumie to pustynia i tak była dziełem człowieka, więc może lepiej niech zarasta, w każdym bądź razie plany ochrony pustyni są dość duże. Polska Sahara ma przeżyć :-)

    OdpowiedzUsuń