poniedziałek, 19 września 2011

Kanonicza i nie tylko

Kraków potrafi zachwycić każdego kto zawita w jego mury, ale jak tu jest na stałe? Kto tworzy to miasto, kim są ludzie, którzy gdzieś na mnie czekają? Przeżywałem dwudniowy kryzys samotności, kryzys czegoś, co nie do końca potrafię opisać.
      
Na Kanoniczej
turystów tłum
Podobne stany zdarzały mi się i w Tczewie, więc nie są one związane z miastem, ale raczej z jakimś stanem posiadania konkretnej metafizyki i myśli, co najmniej - rozczochranych. Już kilkakrotnie poczułem taką śmieszną samotność, chciałoby się gdzieś pójść, usiąść w knajpce przy szklaneczce czegokolwiek, a tu nie ma z kim... a bo praca, a bo znam tu najwyżej kilka osób, a bo się boję ludzi, a bo mówią, że krakowianie są zamknięci... No to się trochę poużalałem nad sobą i stwierdziłem, że i tak wszelkie kroki należą do mnie, bo to ja mam zaczynać tu życie, a świat dzisiaj jest taki, że jak nie będziesz się rozpychał łokciami to i tak nikt cię nie zauważy. Banały piszę, hmmm

Zwariowałem, czy mam tyle sił, żeby zaczynać wszystko od nowa?

A miało być o Kanoniczej... każdy kto mieszka w Kroke zna tą ulicę doskonale. Można tam spędzić kilka godzin, cały dzień i noc. Pojechałem tam, bo chciałem wejść do cricot 2, chciałem zobaczyć i chociaż poczuć zapach tej Mekki teatru. Przyznaję się uczciwie, że chociaż nie rozumiem do końca teatru Kantora, to jednak uwielbiam go oglądać, słuchać, czytać. Jakoś intuicyjnie, podobnie jak taniec, odbieram go i pozostawia we mnie niewidzialny sfragis ars malarskiej i aktorskiej. No, ale teatr był już nieczynny.
Po prawej w rogu Wit Stwosz,
poniżej małopolski gotyk
Zatem nie oglądając się na nic, siup do kamienicy obok, czyli oddziału MN w Krakowie Pałac Bpa Erazma Ciołka (pomijając to komiczne nazwisko), postać dla Krakowa i historii Polski ważna. Jakby nie patrzeć mamy też współczesnego Erazma Ciołka znanego i wielokrotnie nagradzanego fotografa i reportera.  A wracając do PBEC-a, znajduje się tam rewelacyjna galeria gotyku małopolskiego podejrzewam, że bezcennego, łącznie z tym, że jest tam nawet jeden Wit Stwosz (to nie tylko autor jednego ołtarza, chociaż to dzieło jego życia, z tego co pamiętam, to wypalono mu na twarzy piętno oszusta, zamiast i tak groźniejszej kary). Zachwyciły mnie Madonny, przepiękne retabula, zapewne ze szkół niemieckich, cudownie zachowane złoto i totalny mistycyzm gotyckiego dłuta.
Detale na kamienicach
Dla konesera sztuki dawnej - miejsce obowiązkowe. W innej kamienicy wystawa poświęcona cerkiewnym ikonom, kolekcja w porównaniu do Supraśla, dość skromna, ale i tak zachwycająca, skoro otwiera ją jedna z najsłynniejszych ikon Nowosielskiego. Do tego przemiła obsługa w kasie.
Następna kamienica to restauracja ukraińska... tej solianki to nie zapomnę do końca życia, po jej spożyciu natychmiast poprosiłem o kieliszek czystej, żeby cokolwiek mój żołądek miał luzu, smak solianki, konsystencja, przyprawa: pyszna, do tego swojskie naleśniki. Podejrzewam, żeby poznać Kanoniczą trzeba jej poświęcić dużo czasu... dlatego się zbieram... na spacer.

2 komentarze:

  1. trafne i niebanalne "...jak nie będziesz się rozpychał łokciami to i tak nikt cię nie zauważy."

    OdpowiedzUsuń
  2. a kto ma zauważyć?

    OdpowiedzUsuń