środa, 14 września 2011

Zimowanie, czyli idzie jesień ciemną nocą

Po południu wleciał do domu motyl, na oko jak sądzę, bo barwy wrześniowe są już dość słabe, to pawik, polatał, polatał, spojrzał na mnie i zapytał czy może tu przenocować, oczywiście zgodziłem się natychmiast i tym sposobem jest nas w domu o jednego więcej. Myślałem, że wybierze jakieś ciemne, wąskie wręcz szczeliniarskie miejskie, ale nasz nowy lokator postanowił spędzić zimę w przedpokoju, przyczepiony zwyczajnie do sufitu. Taki to ma dobrze, w sumie mam podobnie, przemija sobie czas, a ja sobie tak wiszę i wiszę i czekam na kolejne lato, bo na razie będę leniuchować jak nasz motylek.
U ojca lepiej... kolejny cud? Chyba Faustyna zadziałała...
Moje przygody lekarskie trwają, zrobiłem już zdjęcie kręgosłupa, krew i mocz po badaniu, jeszcze USG, na które zapomniałem pójść i muszę jeszcze kilka dni poczekać, kręgosłup cały czas mi dowala, szczególnie rano, czy to już będzie tak codziennie? W powietrzu  wraźnie czuć jesienią, Planty już chłodne, choć ławki okupują turyści i krakowianie preferujący intelektualny (ksiązki, gazety w ręku) lub plotkarski (glośne i szepty) styl życia. Uwielbiam tam łazić i przyglądać się ludziom, a jest czasami na co popatrzeć :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz