poniedziałek, 28 listopada 2011

Lalki, kukły, maski, maszkarony i Chagall

Marc Chagall Ślub
Na początku trochę się bałem, bo zły kelner patrzył na mnie tym martwym, malowanym wzrokiem, dziwnie się poruszał i nie wiedziałem czego będzie ode mnie chciał. Niewiedza rodzi strach. Był zbyt blisko, naruszał moją przestrzeń, a to wszystko przez miłą panią w rezerwacji, bo dała mi pierwszy rząd, żebym miał dobre wrażenia. Jednak lepiej byłoby gdzieś w piątym rzędzie. Znacie Chagalla? Każdy zna, chociaż troszkę, jego Witebsk, żydowskie rytuały, śluby, pogrzeby, latające woły, wielgachne koguty, mitologię wsi żydowsko-rosyjskiej. Teatr Lalki, Maski i Aktora GROTESKA dwa lata temu zrobił premierę spektaklu Hommage a Chagall (fr. W hołdzie Chagallowi) w reżyserii Alfreda Weltscheka, przeznaczonego dla widzów dorosłych. Jakież to piękne. Byłem pierwszy raz w życiu w teatrze lalki, w zasadzie mógłbym w egzaltacji wykrzykiwać jak dziecko, czego tam nie było: zły kelner, Chagall z Bellą, źli sowieci, rodzina która nie chciał się zgodzić na ślub, krowy, koguty, latające konie, latający Żydzi. Po prostu ożywione obrazy... i tyle. Ale jak zrobione! Fantastyczna multimedialna oprawa, kilka planów akcji, żydowska muzyka (szkoda, że zagrana głównie elektronicznie), wielkie i małe lalki, kukiełki, pacynki, marionetki.... no i te maski. 
W czasie spektaklu nie padło ani jedno słowo, widz otrzymuje dawkę wrażeń obserwując ruch, przepiękną grafikę komputerową i słuchając mużyki: spektakl dla wzrokowców.
Hommage a Chagalle to rzecz o miłości Marca i Belli, miłości potrafiącej przeciwstawić się światu, absurdalnej polityce, fatalnym wydarzeniom wojny, sowietyzacji; reżyser umiejscowił akcję głównie w witebskich reminiscencjach, w których tłem są dość metaforycznie, ale też i metafizycznie potraktowane najważniejsze wydarzenia, minionego XX wieku (obie wojny, emigracja, stalinizm). W czasie spektaklu ogląda się obrazy Chagalla (warto zajrzeć do albumu czy internetu), które po chwili ożywają i zaczynają grać, grać aktorem, lalką, ruchem, przedziwną przestrzenią, no i niesamowitymi efektami multimedialnymi. To wszystko razem przenosi widza w świat realistycznej, w jakimś sensie historycznej, ale jednak baśni.
Życiorys Chagalla pewnie dostarczyłby materiału na kolejnych dziesięć wystawień. Weltschek skupił się jednak na miłości, przedstawiając jej potęgę, przypomina mitologiczną, wręcz biblijną jej zależność. Miłość artysty i Belli staje się miłością Pierwszych Rodziców, to apoteoza prawdziwej miłości. Wyszedłem z teatru bardzo pozytywnie nastawiony, a przede wszystkim zachwycony kolorem i marionetkami. W przyszłym roku Groteska będzie gościła festiwal Materia Prima, już nie mogę się doczekać tych wszystkich figur, kostiumów, marionetek. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz