piątek, 28 października 2011

Trochę jadu też musi być... o Krakowie oczywiście

Chwalę ten Królewski Kraków i chwalę, że taki piękny, tyle się tu dzieje, ludzie cudowni, częściej piekna pogoda niż na Pomorzu, etc. Ale tak naprawdę są rzeczy, które mnie wkurzają i dzisiaj postaram się je wyliczyć, też z tego względu, że jedna z nich doprowadziła mnie do szewskiej pasji i cytując mojego ulubionego artystę Mistrza Kantora, darłem się: wy skurwysyny piekarze! Top hate 5:
1. Rondo Mogilskie - nienawidzę tego miejsca, bo jest wielkie jak osiedle mieszkaniowe w małym mieście. Zawsze się tam gubię, nie ma dość czasu na przesiadki, nigdy nie wiem, na który przystanek mam się udać, wszystko jest jak domino, niby połączone ale tworzy osobne segmenty. Rondo,  które wcale nie jest okrągłe, tylko ma kształt krzywej z fantazją. Kiedy pierwszy raz jechałem tędy samochodem nazwałem je sobie rondo bleeee... i nie zmieniam zdania.
2. Muzeum Narodowe (mam na myśli gmach główny) ma świetnych edukatorów, o czym niebawem napiszę więcej, robią cudowne wystawy czasowe, teraz króluje Turner, o Majewskim chyba już wspominałem, posiadają kapitalną kolekcję sztuki polskiej, przecież to najstarsze muzeum w Polsce. Natomiast zarządzanie klientem - tragedia. Pierwsze wejście do budynku to zetknięcie z kasą... Zazwyczaj kolejki, powolność Pań, są ciągle niezadowolone, zresztą dwie baby obsługujące jednego gościa - to chyba lekka przesada.
Do obcokrajowców mówią po polsku, a ci wpatrzeni w nie jak ... wiadomo co. Kawiarnia, ciasto pycha, kawa pycha, ale brak portalu, tak samo w sklepie muzealnym, nie dość że sprzedają tam dość drogie wydawnictwa, brak możliwości zapłatą kartą jest bezsensu, dzisiaj rzadko kto nosi dużo gotówki. Jest też brudno.
3. Wszędzie jest daleko - wybierając się gdziekolwiek trzeba przeznaczyć minimum 30 minut dojazdu, maksymalnie 1,5 godziny. Wkurzające są powolne tramwaje, w centrum tory są stare jak człowiek pierwotny, trudno nazwać to jazdą, one się toczą.
4. Nie cierpię Galerii Krakowskiej, kojarzy mi się najbardziej z wyjazdem z Krakowa, do tego tłumy ludzi, przewalających się z tobołami, walizami, bachorami, po co budować takie molochy? Niestety czasami trzeba tam pójść, chociażby po to, że odebrać przesyłkę z merlina, dzięki czemu centusiowato oszczędzam koszt wysyłki :-)
5. I wkurza mnie, że Gdańsk nie jest taki twórczy jak Kraków, o!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz